Do granicy dojechałam około 23:00. Noc, spory ruch na drogach i ciągły niepokój o to czy bagaż jest dobrze zamocowany, sprawił, że turlałam się dość powoli. W Barwinku zrobiłam sobie konkretną przerwę. Przekąsiłam coś na ciepło w barze dla tuckerów. Potem odświeżyłam się w łazience i podjęłam decyzję, że jednak jadę dalej.