Po smacznym obiadku w Fogaraszu ruszyliśmy na legendarną 7C czyli Trasę Transfogaraską. Wreszcie miałam okazję zobaczyć ją za dnia i czerpać większą przyjemność z zakrętów (w nocy na kiepskiej nawierzchni była to raczej walka o przetrwanie, aniżeli przyjemne składanie w zakrętach. Piotrek i Dorota, podobnie jak ja mieli nieodpartą potrzebę zatrzymywania się co chwilę w celu kontemplowania i dokumentowania przepięknych widoków.
Tak się zapędziliśmy w robieniu zdjęć, że zrobiło się późno i o dalszej jeździe do Satu Mare nie mogło być mowy. Dlatego zajechaliśmy do mijanej wcześniej osady nad jeziorem i kupiliśmy na kolację marynowaną baraninę do zrobienia na ognisku, a następnie zaczęliśmy szukać noclegu. U stóp Fogaraszy znaleźliśmy kawałek pola nad strumykiem, gdzie stało już kilka namiotów. Postanowiliśmy zaryzykować.
Wieczorem Piotrek rozpalił ognisko i w mojej menażce dusiliśmy baraninę ostro podlewając rumuńskim piwem :) Efekt był rewelacyjny!